Przejdź do głównej zawartości

Miś Wojtek - nietypowy żołnierz Armii Andersa

wojtekW tym roku miną 52 lata od śmierci pewnego niezwykłego polskiego żołnierza. Pełnoprawny członek 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii wędrował wraz ze swoimi towarzyszami od Iranu, przez Irak, Syrię, Egipt, Włochy, aż w końcu trafił do Wielkiej Brytanii.


Wszystko zaczęło się 8 kwietnia 1942 roku w Iranie. Tego dnia w jednej z jaskiń pewien chłopiec znalazł osieroconego niedźwiedzia i wsadził go do plecaka. W drodze do Kandawaru spotkał żołnierzy z 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii wchodzącej w skład 2. Korpusu Polskiego dowodzonej przez generała Władysława Andersa. Widząc biednego chłopca jedna z ciężarówek zatrzymała się. Żołnierze dali mu kilka konserw, ten wziął je i uciekł pozostawiając swój plecak, który nagle zaczął się ruszać. Po sprawdzeniu zawartości zapadła decyzja, aby wziąć małego misia ze sobą.


Zwierzęciem zaopiekowała się Irena Bokiewicz. Jego pierwszym posiłkiem było rozcieńczone skondensowane mleko w butelce po wódce (prawdopodobnie z tego powodu miś lubił napoje wyskokowe). Za karmienie maleństwa odpowiadał kapral Piotr Prendysz. Ponoć niedźwiedź wypił butelkę, po czym wtulił się i zasnął. Piotr Prendysz ochrzcił go imieniem Wojtek (w dawnych czasach oznaczało ono „szczęśliwego żołnierza” lub „szczęśliwego wojownika”). Kiedy podrósł jego opiekunka Irena Bokiewicz postanowiła podarować go generałowi Borucie-Spiechowiczowi, dzięki czemu Wojtek został oficjalnie wpisany na listę żołnierzy 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii. Otrzymał stopień szeregowca, własną książeczkę wojskowa, numer ewidencyjny oraz żołd w postaci podwójnej racji żywnościowej. Natomiast w nagrodę za dobre sprawowanie  dostawał swój ulubiony napój… piwo.


Gdy 22. Kompania dotarła do Palestyny Wojtek i kapral Piotr Prendysz otrzymali osobny namiot. Co prawda obaj mieli osobne łóżka, ale niedźwiadek najwyraźniej nie lubił swojej drewnianej skrzyni i każdej nocy właził na pryczę swojego opiekuna, po czym tulił się do niego jak do swojej mamy. Wojtek uwielbiał jeździć wojskową ciężarówką. Początkowo w szoferce, a gdy już się w niej nie mieścił na tylnej platformie. Gdziekolwiek by się nie pojawił wzbudzał sensację. Nieczęsto widzi się bowiem niedźwiedzia siedzącego obok kierowcy prawda?


Misiowi nie można odmówić braku inteligencji… Na postojach konwoju Wojtek zawsze był przywiązywany do pala, lecz kiedy chciał zmienić miejsce po prostu wyciągał pal i wbijał go gdzie indziej.


Nietypowy szeregowy kochał również zapasy z żołnierzami, których scenariusz był zawsze taki sam: pokonany żołnierz leżał na ziemi, a mierzący 180 cm i warzący 250 kg lizał go po twarzy. Warto dodać, iż podczas tej zabawy niedźwiedź nigdy nie zrobił nikomu krzywdy. Jego ulubionymi przysmakami były owoce, słodkie syropy, marmolada i miód. Zjadał także papierosy, które popijał piwem. Jednak potrafił się obrazić, gdy ktoś z niego żartował dając mu pustą butelkę. Trzeba dodać, iż w obowiązkach żołnierskich Wojtek wcale nie był traktowany ulgowo.  Odbywał z oddziałem wyznaczone marsze, wielogodzinne nocne warty, pilnował obozu i sprzętu, pomagał w noszeniu ciężkich ładunków, a na odpowiednią komendę stawał na baczność i robił „na prawo patrz”. Zasłużył się nawet pojmaniem arabskiego szpiega, którego zaskoczył w łaźni, gdzie regularnie brał prysznic. Niedźwiedź był niejako odskocznią żołnierzy od codzienności. Gdy zmęczeni towarzysze wracali do obozu, Wojtek witał ich radośnie, co od razu wszystkim poprawiało humor. Niedźwiedź wraz z armią przeszedł cały szlak bojowy od Iranu, przez Irak, Syrię, Palestynę, aż do Egiptu.


Na początku 1944 roku 22. Kompania dostała rozkaz udania się do Włoch statkiem MS Batory, gdzie Polacy mieli dołączyć do alianckich żołnierzy. Podczas zaokrętowania miał miejsce ciekawy incydent. Statek był już gotów do opuszczenia portu, lecz na pokładzie brakowało jeszcze jednego „szeregowego”. Angielski oficer odpowiedzialny za transport zapytał gdzie podział się Wojtek Miś. Po chwili stanął przed nim blisko dwumetrowy niedźwiedź brunatny. Brytyjczyk za nic w świecie nie chciał zezwolić na transport dzikiego zwierzęcia, jednak po słowach szeregowy Wojtek Miś budzi ducha walki w polskim żołnierzu, udało się zabrać maskotkę 22. Kompanii do Włoch. Tuż po wejściu na pokład Wojtek otrzymał awans do stopnia kaprala. Gdy Batory zawinął do Taranto, Włosi byli w szoku widząc niedźwiedzia schodzącego posłusznie z pokładu statku na suchy ląd.


Oddział Wojtka pierwszy test bojowy przeszedł dopiero w bitwie pod Monte Cassino. Wzgórze próbowali zdobyć kolejno Amerykanie, Brytyjczycy i Nowozelandczycy. W kwietniu 1944 roku zaatakowali Polacy. Szturm został poprzedzony intensywnym ostrzałem artyleryjskim. Oszołomiony hałasem wystrzałów Wojtek wszedł na drzewo skąd obserwował swoich kolegów dostarczających skrzynie z amunicją. Pewnego dnia niedźwiedź nie wytrzymał i postanowił pomóc. Podszedł do ciężarówki, po czym wyciągnął łapy do żołnierza podającego skrzynie, a ten podał Wojtkowi jedną z nich. 250-kilogramowy kapral zaniósł pociski na stanowisko i wrócił do ciężarówki. Miś nosił tak amunicję aż do 18 maja, kiedy to Polacy zdobyli wzgórze wywieszając na jego szczycie biało – czerwoną flagę.


Widok Wojtka niosącego pociski wywierał niesamowite wrażenie na żołnierzach, którzy go do tej pory nie znali. Jeden z nich tak opisuje to wydarzenie: Spomiędzy drzew niespodziewanie wyszedł wielki, poruszający się na tylnych łapach, niedźwiedź. Wyglądało na to, że zwierzę taszczyło coś w swych łapach. Ja i Vincent zaczęliśmy krzyczeć, chcąc ostrzec innych o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Jednak żaden żołnierz nie zareagował na nasze wrzaski. Wkrótce później wizerunek misia niosącego pocisk stał się symbolem 22. Kompanii. Żołnierze malowali go na samochodach wojskowych, a także nosili na rękawach mundurów. Po bitwie pod Monte Cassino Wojtek brał udział w zdobyciu portu Ankona, przełamaniu silnych fortyfikacji w górach Apeninu oraz przy wkraczaniu wojsk alianckich do Bolonii.


W trakcie pobytu we Włoszech ulubieniec 22. Kompanii (jak na żołnierza przystało) zaczął przejawiać zainteresowanie kobietami. Pewnego dnia Wojtek opuścił konwój i pobiegł na plażę. Będące wówczas na miejscu kobiety krzyczały i uciekały w popłochu, a sprawca całego zamieszania wykąpał się i jakby nigdy nic wrócił na swoje miejsce. Aileen Orr, autorka książki „Niedźwiedź Wojtek. Niezwykły żołnierz Armii Andersa” pisze, że niedźwiedź uwielbiał wodę oraz straszenie miejscowych niewiast. Jego ulubioną sztuczką było podpływanie po kryjomu pod wodą do grup kąpiących się kobiet i niespodziewane wynurzanie się pośród nich. Fortel ten zawsze powodował wybuch ogromnej paniki. Piski kobiet przerażonych pojawieniem się w niewielkiej odległości ogromnego niedźwiedzia były dla uszu Wojtka najpiękniejszą muzyką. W jego oczach sztuczka była świetnym dowcipem, który nigdy mu się nie znudził. Żołnierze wcale nie zamierzali karać Wojtka za takie postępowanie, ponieważ był to świetny sposób do nawiązywania kontaktów towarzyskich.


Innym razem Wojtek wybrał się na spacer (bez wiedzy swoich opiekunów). Po drodze zobaczył sznur, na którym suszyła się damska bielizna. Niedźwiedź porwał go i uciekł do obozu. Na szczęście dla okradzionych pań żołnierze zdołali odzyskać zrabowane przedmioty, które jak się później okazało należały do kobiet z polskiego oddziału. Wojtek został zmuszony przeprosić za swoje zachowanie. Całą tę sytuację Aileen Orr opisuje następująco: Podczas wizyty sprawca całego zajścia miał osobiście przeprosić osoby poszkodowane wskutek jego nierozważnego postępowania. Był to chyba najprzebieglejszy pretekst o jakim miałam okazję słyszeć, którym młodzi mężczyźni posłużyli się w celu zaaranżowania towarzyskiego spotkania z kobietami. Wojtek posłusznie odgrywał swoją rolę, przykrywając wielkimi przednimi łapami swe niedźwiedzie oblicze i kwiląc przy tym żałośnie. Odegrawszy tę scenę, zwierzę zerkało spod wielkich łap, wpatrując się bystrymi oczami w dziewczęce twarze, próbując z nich odczytać z jakim przyjęciem spotkały się jego teatralne przeprosiny. Nie trzeba chyba mówić, że dziewczęta były oczarowane zachowaniem Wojtka.


W 1946 roku 22. Kompania została przetransportowana do Glasgow w Szkocji. Wojtek na co dzień przebywał ze swoim oddziałem w Winfield Park, gdzie w krótkim czasie został ulubieńcem całego obozu i okolicznej ludności. Wszyscy chcieli przeprowadzić z nim wywiad, każdy chciał go sfotografować, nawet słynne BBC nadawało reportaże o tym niezwykłym polskim żołnierzu. Niestety w 1947 roku jednostka Wojtka została rozwiązana, a żołnierze rozjechali się po całym świecie. Część trafiła do USA i Kanady, inni postanowili osiedlić się w Australii, część wróciła do Polski, tylko nieliczni pozostali w Szkocji. Początkowo nie można było znaleźć miejsca dla Wojtka. Jednak problem rozwiązał się sam, gdy dyrektor ogrodu zoologicznego w Edynburgu zaoferował, że zaopiekuje się niedźwiedziem i nie odda nikomu bez zgody dowódcy kompanii majora Antoniego Chełkowskiego. 15 listopada 1947 roku polska armia z wielkim żalem pożegnała się z Wojtkiem.


Co prawda w zoo niedźwiedź znów był prawdziwą gwiazdą, miał tam dobrą opiekę, lecz przyzwyczajony do wolności i bliskiego kontaktu z ludźmi w nowym miejscu nie czuł się zbyt dobrze. Wielokrotnie odwiedzali go dawni koledzy z wojska i ku zaskoczeniu wszystkich przeskakiwali przez barierki, by zmierzyć się z Wojtkiem w zapasach. Z biegiem czasu miś stawał się coraz bardziej ospały, przestał zwracać uwagę na tłumy odwiedzających go osób. Ożywiał się jedynie na dźwięk polskiej mowy. Niezwykły żołnierz zmarł 2 grudnia 1963 roku w wieku 22 lat. Informację o jego śmierci podały wszystkie brytyjskie media.


W 2008 roku powstał polski film dokumentalny pt. „Piwko dla niedźwiedzia!” w reżyserii Marii Dłużewskiej. Kilka lat później (w 2011) w kooperacji BBC i TVP na podstawie książki Wiesława Lasockiego pt. „Niedźwiedź Wojtek, polski bohater” powstał wojenny film dokumentalny w reżyserii Williama Hooda i Adama Lavisa pt. „The bear that went to war” (O niedźwiedziu co poszedł na wojnę). Polska premiera filmu miała miejsce 22 listopada 2011 roku w TVP2.


Wojtkowi postawiono również kilkanaście pomników. Pierwszy z nich autorstwa brytyjskiego rzeźbiarza Davida Hardinga znajduje się w londyńskim Instytucie im. gen. Sikorskiego. Natomiast w Imperial War Museum (Londyn) i w Canadian War Museum (Ottawa) wmurowano tablice pamiątkowe ku jego czci. 7 listopada 2015 roku, w parku przy Princes Street w Edynburgu odsłonięto naturalnej wielkości pomnik misia Wojtka.


Polska również ma pomniki upamiętniające słynnego niedźwiedzia. 7 czerwca 2013 na placu Słowiańskim w Żaganiu odbyła się uroczystość odsłonięcia pomnika Wojtka. Monument został zaprojektowany przez Wiolettę Sosnowską. Kilka miesięcy później (17 września 2013) w Szymbarku odsłonięto kolejny pomnik dzielnego misia. Rzeźbę wykonała gdańska artystka Izyda Szydnicka. Natomiast 18 maja 2014 roku w Krakowie w parku im. Henryka Jordana, w 70. rocznicę zdobycia klasztoru Monte Cassino odsłonięto pomnik autorstwa artysty rzeźbiarza Wojciecha Batki.


Dla najmłodszych można kupić w sieci pluszową zabawkę wzorowaną na autentycznej postaci


Dla nieco starszych dostępna jest koszulka ze słynnym niedźwiedziem

Komentarze

  1. To przykre, ze polski generał i polski zolnierz po wojnie, juz nic nie znaczyli dla Angli i dlatego mis Wojtek trafił do zoo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ustawienia w piłce siatkowej

Obrona i asekuracja w piłce siatkowej – teoria i praktyka

Przyjęcie w piłce siatkowej

Atak w piłce siatkowej

 

Rozegranie w piłce siatkowej

 

Analiza wpływu rozkładu i skuteczności ataku ze względu na pozycję rozrywającego

Andrea Gardini – Blok

Pistolet VIS wz. 35 – broń której zazdrościli nam nawet Niemcy